wtorek, 13 września 2011

Urodzinowe rozmyślania

Zwykle urodziny są dla mnie normalnym dniem, nie różniącym się wiele od innych. Rzadko rozmyślam o upływających latach. W tym roku jednak było inaczej.
Chcąc nie chcąc wróciłam myślami do urodzin z zeszłego roku. Chciałam, by były wyjątkowe, bo to moje pierwsze urodziny obchodzone w Grecji, odkąd tam zamieszkałam. Jednak mój chłopak nie bardzo postarał się, bym czuła się wyjątkowo w tym dniu. Zabrał mnie na koncert, ale czułam, że zrobił to bo tak wypada. Miałam wrażenie jakbym była tam sama, bo on myślami był gdzie indziej. Już wtedy miał romans z moją najlepszą przyjaciółką [o czym dowiedziałam się dopiero w sierpniu tego roku], więc nie bardzo interesowało go moje święto. Wtedy nie umiałam się cieszyć tym  co było, bo już wiedziałam, czułam, że to koniec. Pamiętam, jak było mi przykro i jaka byłam zawiedziona jego postawą...
Rok później.. co się zmieniło? Jest lepiej. Dzięki rodzinie i przyjaciołom czułam, że ten dzień był mniej zwyczajny niż inne. 
Za 4 lata 30stka. Chyba to właśnie sprawiło, że zaczęłam rozmyślać trochę o przyszłości. Smutno mi trochę, że inni moi znajomi są już dawno po ślubie, mają dzieci, rodzinę. A ja? Sama. Jedyne, z czego się cieszę to to, że ma pracę. Ironia losu. W Grecji miałam wszystko poza praca.. A w Polsce mam pracę, a brak mi "tego wszystkiego". Przecież nie chcę wiele.. Po prostu chcę kogoś kochać, wspierać, mieć kogoś, z kim mogę cieszyć się życiem. Ale na razie nie ma tego "kogoś" i nie wiem, kiedy będzie. Po ostatnich wydarzeniach trudno mi będzie  komuś zaufać. Trzeba się uczyć na błędach... 

poniedziałek, 12 września 2011

26

Mam 26 lat i 1 dzień. Nie mam siły pisać, to pokażę Wam moje kwiatki ^_^


Kwiatki, które dostałam od mojego działu HR


czwartek, 8 września 2011

Co w trawie piszczy

Postanowiłam odnowić mojego drugiego bloga, w którym opisywałam książki, filmy, gry, seriale i wszystko co jest moim zdaniem godne polecenia :) Mam nadzieję, że uda mi się tam pisać częściej.

Serdecznie zapraszam, może Was coś zainteresuje!
http://ava-angel.blogspot.com

niedziela, 4 września 2011

Czy damska przyjaźń naprawdę istnieje?

Dziś natknęłam się na program w TV, w którym rozmawiano o damskiej przyjaźni. Padło tam pytanie, które zadaję sobie od pewnego czasu - Czy przyjaźń pomiędzy kobietami istnieje? 
Kiedyś bez wahania odpowiedziałabym - oczywiście, że istnieje. Teraz, w świetle zaistniałej sytuacji, odpowiedź na to pytanie brzmi - nie wiem.

Padło w tym programie bardzo mądre stwierdzenie - przyjaźń pomiędzy kobietami jest wtedy, gdy umiemy cieszyć się szczęściem i powodzeniami życiowymi naszej przyjaciółki. 
Święta prawda. Jakże często spotykamy się z zawiścią i zazdrością "przyjaciółki"? Zamiast cieszyć  się naszym szczęściem, ta zazdrości i próbuje zrujnować Ci życie. Jakby się nad tym zastanowić, tak było w moim przypadku...

Jasne, że ja też innym zazdroszczę jak im się powodzi, to normalne! Też chciałabym mieć męża, dzieci, rodzinę. Ale ta moja zazdrość jest "zdrowa", nie zawistna. Zazdroszczę, bo sama chciałabym to mieć. Ale szczerze życzę moim przyjaciółkom szczęścia, gdy te na przykład biorą ślub czy rodzą dziecko. Cieszę się, że im się ułożyło. To daje nadzieję, że ten świat nie jest aż tak beznadziejny..

Kolejnym spostrzeżeniem w programie było współzawodnictwo między przyjaciółkami. Często jest tak, że na jakiejś płaszczyźnie dziewczyny współzawodniczą ze sobą, może nawet nieświadomie, kierując się czysto egoistycznymi pobudkami. 
To smutne, ponieważ ja cenię przyjaźń bardzo wysoko, i nie wyobrażam sobie sięgnąć po coś, co nie należy do mnie tylko do mojej przyjaciółki. Niestety, boleśnie przekonałam się, że nie wszyscy mają do tego takie same podejście. Niemal w jednej chwili podejmują decyzję, która jest dla nich korzystna, tym samym depcząc przyjaźń jakby nic dla nich nie znaczyła. 

Zauważyłam, że poznając nowe dziewczyny, przyjmuję bardzo wycofaną i obronną postawę. Nie ufam im od razu, faktycznie czuję, że są w jakimś stopniu moimi rywalkami. Ale jak już poznam je nieco lepiej, staję się bardziej otwarta. Po ostatnim incydencie sądzę, że już żadnej dziewczynie nie zaufam tak bardzo jak ufałam mojej, jak sądziłam, najlepszej przyjaciółce. Kto mógł się spodziewać, że po ponad 10 latach przyjaźni, ta wbije mi nóż w plecy, zdradzi, a potem po prostu wykasuje ze swojego życia, klikając delete na Facebooku... Żałosne.

Słyszałam kiedyś od kilku facetów stwierdzenie, że damska przyjaźń nie istnieje i nie umywa się do męskiej. Może, chociaż polemizowałabym, że męska przyjaźń jest lepsza. Może mężczyźni są bardziej lojalni - kryją się nawzajem na przykład [także doświadczenie z mojego życia...i to nie jedno.. ]. Ale mężczyźni mają czasami dłuższe języki niż kobiety - uwielbiają paplać. Niejednokrotnie doświadczyłam tego na własnej skórze. Największe tajemnice i zdrady wychodziły na jaw, bo kumple chcieli rozbawić tłumy ciekawą opowieścią, jak to ich kolega zrobił to czy tamto. Cóż, dzięki Wam za to Panowie - dzięki temu nie żyję w błogiej nieświadomości...

Reasumując - nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć na postawione na początku tej notki pytanie, czy przyjaźń damska istnieje. Czasami istnieje, czasami nie. Albo istnieje do pewnego momentu - aż na horyzoncie nie pojawi się korzystniejsza oferta, na przykład facet przyjaciółki, którego można jej odbić. 
Jedyne co mogę powiedzieć na koniec - drogie koleżanki - uważajcie na swoje "najlepsze" przyjaciółki. Nie ufajcie im bezgranicznie, bo takie zaufanie najłatwiej wykorzystać. Możecie nie zauważyć czegoś, co dzieje się tuż pod Waszymi nosami, bo przecież "ona by mi czegoś takiego nie zrobiła - ufam jej".
A, i nie podawajcie swoich hasał, na przykład do skrzynki pocztowej, bo któregoś dnia Wasza "przyjaciółka" może się tam zalogować bez Waszej wiedzy, a tym bardziej, pozwolenia. 
Wasza przyjaciółka może Was zaskoczyć i zrobić rzeczy, o które byście jej nie podejrzewały. 

czwartek, 1 września 2011

Smutna prawda

Dziś mija miesiąc odkąd znam prawdę. Nadal nie mogę w to uwierzyć, ale niestety nie mam wątpliwości.
Myślałam, że już bardziej nie można czuć się zdradzoną, a jednak. Gdy zdradzają przyjaciele, to boli bardziej, niż gdy zdradza partner. Życie pokazało mi, że nawet najbliższa osoba może okazać się niegodna zaufania i wbić nóż w plecy w najmniej oczekiwanym momencie. Skreślić ponad 10 lat przyjaźni ot tak. Wcisnąć "delete" na Facebooku bez słowa i myśleć, że nie ma sprawy. Udawać, ze się nic nie stało. A przede wszystkim wykorzystać moje zaufanie, i to w tak perfidny sposób... A szczytem wszystkiego było wejście na moją skrzynkę pocztową. Jak można tak nie szanować czyjejś prywatności? I to po 10 latach przyjaźni?!
Budowania własnego szczęścia na kłamstwie i cudzym nieszczęściu nie wychodzi na dobre. 
Brzydzę się takim zachowaniem. Tylko tchórze chowają głowę w piasek, bo boją się konsekwencji swojego działania. Trzeba ponieść odpowiedzialność za to,co się zrobiło. 



"Trust is a fragile thing. Once earned, it affords us tremendous freedom. But once trust is lost, it can be impossible to recover. Of course the truth is, we never know who we can trust. Those we're closest to can betray us, and total strangers can come to our rescue. In the end, most people decide to trust only themselves. It really is the simplest way to keep from getting burned".