czwartek, 22 grudnia 2011

Przedświąteczna gorączka

Chaos, tłumy, kolejki...
Wczoraj pojechałam po prezenty. Na szczęście udało mi się kupić prawie wszystko. Nie było tego, co wcześniej sobie upatrzyłam, ale znalazłam co innego. Jutro ostatnie zakupy i jestem gotowa do świąt. 

W pracy nie wiem w co ręce włożyć. Najpierw odkopywałam się z zaległości powstałych z powodu mojego zwolnienia lekarskiego. Teraz nie dość, że koniec roku, to jeszcze styczniowe spotkanie wszystkich pracowników firmy. Część jego organizacji spadło na mnie. Wszyscy czegoś ode mnie chcą, wszystko jest oczywiście ważne, pilne i na wczoraj. Robię po 5 rzeczy na raz. Po tych 2 tyg jestem na prawdę padnięta. Ostatni raz byłam taka zmęczona przed poprzednim spotkaniem cyklicznym. Potrzebuję tych świąt i urlopu, który wzięłam do końca roku, począwszy od 27go. 

Zaczęłam orientować się trochę odnośnie wizy do Stanów. Podstawowy problem polega na tym, że we wniosku muszę podać termin planowanego wyjazdu. Oczywiście terminu jeszcze nie znam. Będzie to zależne od mojego urlopu, urlopu przyjaciela, do którego lecę, ceny biletów itp itd. Więc najpierw muszę to jakoś ogarnąć. Mam nadzieję, że chociaż na tydzień uda się wyjechać, bo na mniej się nie opłaca. Eh.
No i sam proces wizowy trwa. I jeszcze rozmowa z konsulem. Zobaczymy jak to będzie. Będę walczyć o marzenia ;)

Tymczasem idę spać, bo oczy mi się zamykają. Jutro ostatni dzień, i na szczęście pracujemy do 12:00.
Chwała za to naszemu Zarządowi! Dobranoc!

1 komentarz:

Naskrobane pisze...

mam po dziurki w nosie tego końca roku :> a dzięki mojemuniejakoszefowi nie mam urlopu, bo ktoś musiał zrealizowac cele na ten rok :> ej no, a ja do 27 znów bede zpierdzielać jak dziki osiołek...