piątek, 24 lutego 2012

Wkur****a

Warning! 
Poniższa notka pisana jest pod wpływem silnych emocji wkurwienia i ogólnego rozstrojenia nerwowego spowodowanego ośmiogodzinnym pobytem w pracy. Przed przeczytaniem tej notki skontaktuj się z lekarzem lub farmaceutą, ponieważ dalsze czytanie tego wpisu może zagrażać Twojemu życiu lub zdrowiu [psychicznemu].


Piątek powinien być dniem spokojnym, zwiastującym nadchodzący weekend. Tak też się zaczął - spokojnie. Ale nie na długo cieszyłam się tą idyllą. Do mojego piątku wtargnął chaos.

W najbliższym czasie odbędą się 2 duże spotkania dla naszych pracowników. Dostałam proste, jak mogłoby się wydawać zadanie - mianowicie zamówienie noclegów. Bułka z masłem. Tak zapewne by było, gdyby nie pewne "niedociągnięcia" organizacyjne. Mam tu na myśli trochę niedokładny rozdział obowiązków pomiędzy mnie, a jeszcze jedną osobę, zajmującą się sprawą. Zalążek chaosu powstał z dezinformacji. Żadne z nas nie wiedziało, do dnia dzisiejszego, że OBOJE zajmujemy się tą sprawą, tylko każdy w nieco innym zakresie...
Dodatkowo naszych niektórych pracowników terenowych trzeba traktować jak dzieci. Nie rozumieją bowiem komunikatu: chęć noclegu w Warszawie proszę zgłaszać do dnia X i godziny 12. Gdy termin zgłoszeń minął, wysłałam potwierdzenie rezerwacji, dostałam dokument. Ale nieee, przecież 3 osoby się obudziły 2 godziny po terminie, więc musiałam 2 razy zmieniać rezerwację. Myślałam, że już po wszystkim, ale NIE! Po 16 okazało się, że na spotkaniu będzie jeszcze jedna osoba! Cudownie! Kolejny mail ze zmianą rezerwacji. Chyba w tym hotelu maile z moim nazwiskiem są kierowane od razu do spamu, tak mnie tam kochają...
Ale to nie wszystko, bo w tym samym czasie, równolegle, organizuje kolejne spotkanie, dla 30 osób, więc dostaję też maile z rezerwacjami noclegów na kolejne 3 terminy.
Nauczona doświadczeniem podałam im termin krótszy niż wymagany, bo wiem, że i po terminie będą spływały prośby o rezerwację. Wysłałam także przypominajkę, na wypadek, gdyby ktoś nie przeczytał maila wysłanego w poniedziałek. I nie pomyliłam się! Dziś dostałam kolejne 2 maile od osób chętnych do spędzenia nocy w szanownym hotelu. Założę się, że w poniedziałek będzie jeszcze kilka takich wiadomości w mojej skrzynce.
Ku mojej wielkiej radości o 17.30 wyszłam z pracy. Udałam się na zakupy, bo wszystkie kosmetyki postanowiły się skończyć w tym samym czasie! Dojeżdżam do centrum, dzwoni telefon służbowy.
Ku mojej niepohamowanej radości była to pani z Hotelu! <hell yeah!> z pytaniem, czy do noclegu doliczyć też kolację i kto za to płaci. Ja jej na to, że nie wiem, ponieważ zostałam tylko poproszona o zamówienie noclegów. To pani na to, że to znaczy, że nie ma kolacji? Ja na to, że nie wiem, bo nie jestem osobą decyzyjną. Po 5min dyskusji bez celu obiecałam, że dowiem się wszystkiego i oddzwonię. Oczywiście jak na złość osoba, która może podjąć taką decyzję nie odbierała telefonów. Także stojąc w Rossmannie, z torbą, parasolką, koszykiem i telefonem przy uchu próbowałam załatwić sprawę. Decyzja została podjęta przez inną osobę, oddzwoniłam, załatwiłam.. Nie mogę się wprost doczekać poniedziałku!! <ironia oczywiście>.

Ale przynajmniej wiosnę w powietrzu dziś czuć...

2 komentarze:

Naskrobane pisze...

ojej... to jak u Ciebie byłam to miałąs dużo wolnego ;)

Avangel pisze...

Bo to kochanie była cisza przed burzą... zaczęło się właśnie jak poszłaś.....