poniedziałek, 19 listopada 2012

Dorosłość

Nigdy nie sądziłam, że prace domowe będą sprawiać mi przyjemność. A jednak. Co takiego się stało? Mieszkam sama, tzn bez mamy. Taka samodzielność nie dość, że zmusza do zajęcia się sprawami domowymi, bo przecież nikt tego za nas nie zrobi, to jeszcze sprawia jakąś satysfakcję. 
Jako zodiakalna panna nie toleruję chaosu. Wszystko musi być po mojemu, poukładane i zaplanowane. Mieszkając z mamą, która, wiadomo, ma swoje przyzwyczajenia, które często narzuca innym, nie byłam w stanie dojść z nią do consensusu. Jej "widzisz, że jest brudno, posprzątaj" do mnie nie przemawia. Nie mam teraz co prawda grafiku, ale powierzchnie wspólne jak kuchnia czy łazienka sprzątamy z moją współlokatorką na zmianę. Każda z nas wie kiedy jej kolej. Tak przyziemne rzeczy jak robienie prania czy gotowanie na prawdę sprawiają mi przyjemność. Może dlatego, że piorę swoje brudy i gotuję dla siebie. Sama decyduję co kiedy zrobię, kupię albo ugotuję.
Życie na własny rachunek jest na prawdę tym, na co czekałam od dawna. Mama ostrzegała mnie, że jeszcze zatęsknię za mieszkaniem z nią. Jakoś nie tęsknię, a minęły już 4 miesiące, odkąd się wyprowadziła. Nie chciała mi wierzyć, że będę sprzątać i gotować. Prawda jest taka, że właśnie teraz częściej chce mi się robić rzeczy, za które nigdy bym się nie zabrała mieszkając z nią. Na przykład sprzątanie w szafach w przedpokoju, wywalanie starych ubrań, w których nie chodzę. To się chyba po prostu nazywa dorosłość. Mieszkanie z rodzicami przyzwyczaiło nas do tego, że ciągle nas we wszystkim wyręczają. Teraz wiem, że jak ja nie zrobię zakupów albo nie ugotuję obiadu, to nikt za mnie tego nie zrobi. Kiedyś "najpierw obowiązek, potem przyjemność" nie zawsze zdawało egzamin. Teraz wolę najpierw zrobić, co muszę, bo wiem, że potem mi się nie będzie chciało. Jednym słowem dorosłość i samodzielność mi służy :)

3 komentarze:

marmi, wkolorzeszminki.pl pisze...

Podpisuję się pod tą notką. Kury domowe budzą się w nas dopiero "na swoim" :) Uwielbiam gotować, sprzątać, a kiedyś było dokładnie odwrotnie. Wyobrażałam też sobie, że wydawanie WLASNYCH pieniędzy na mąki, ścierki, warzywa, keczupy i inne atrakcje będzie dla mnie katorgą i straszną stratą. Tymczasem okazuje się, że wydawanie pieniędzy na codzienne potrzeby ( a nie tylko ciuchy) jest równie przyjemne :)

Avangel pisze...

Dokładnie tak! Nadal staram się zrozumieć przyczynę tej przemiany. Moja mama nie chciała wierzyć, że będę w stanie prowadzić dobrze dom, skoro nie robiłam tego, gdy mieszkałam z nią. Ale ja wiedziałam, że będzie właśnie tak, jak jest teraz, bo nikt mi się nie wtrąca, wszystko jest po mojemu. Nie żyję w chaosie, tylko w poukładanym i zaplanowanym przeze mnie świecie :)

Naskrobane pisze...

Powiem Ci ze mnie juz nosi powoli, zeby sie od mamusi wyprowadzic. Irytuje mnie wiele rzeczy w wspolnym mieszkaniu, ale jeszcze ze 2-3 lata musze wytrzymać, mój rachunek zyskó i start przemawia narazie za mieszkaniem z rodzicami/ Poza tym, nie odnalazła bym sie w tak duzym mieszkaniu jak moje sama, a raczej zadna koelzanka z warszawy by sie do mnie na wies nie przeprowadziła ;) Ale moze jakis samiec sie napatorczy akurat ze ten orkeslony czas? (co ja gadam, pewnie ze sie nie napatorczy)