niedziela, 4 września 2011

Czy damska przyjaźń naprawdę istnieje?

Dziś natknęłam się na program w TV, w którym rozmawiano o damskiej przyjaźni. Padło tam pytanie, które zadaję sobie od pewnego czasu - Czy przyjaźń pomiędzy kobietami istnieje? 
Kiedyś bez wahania odpowiedziałabym - oczywiście, że istnieje. Teraz, w świetle zaistniałej sytuacji, odpowiedź na to pytanie brzmi - nie wiem.

Padło w tym programie bardzo mądre stwierdzenie - przyjaźń pomiędzy kobietami jest wtedy, gdy umiemy cieszyć się szczęściem i powodzeniami życiowymi naszej przyjaciółki. 
Święta prawda. Jakże często spotykamy się z zawiścią i zazdrością "przyjaciółki"? Zamiast cieszyć  się naszym szczęściem, ta zazdrości i próbuje zrujnować Ci życie. Jakby się nad tym zastanowić, tak było w moim przypadku...

Jasne, że ja też innym zazdroszczę jak im się powodzi, to normalne! Też chciałabym mieć męża, dzieci, rodzinę. Ale ta moja zazdrość jest "zdrowa", nie zawistna. Zazdroszczę, bo sama chciałabym to mieć. Ale szczerze życzę moim przyjaciółkom szczęścia, gdy te na przykład biorą ślub czy rodzą dziecko. Cieszę się, że im się ułożyło. To daje nadzieję, że ten świat nie jest aż tak beznadziejny..

Kolejnym spostrzeżeniem w programie było współzawodnictwo między przyjaciółkami. Często jest tak, że na jakiejś płaszczyźnie dziewczyny współzawodniczą ze sobą, może nawet nieświadomie, kierując się czysto egoistycznymi pobudkami. 
To smutne, ponieważ ja cenię przyjaźń bardzo wysoko, i nie wyobrażam sobie sięgnąć po coś, co nie należy do mnie tylko do mojej przyjaciółki. Niestety, boleśnie przekonałam się, że nie wszyscy mają do tego takie same podejście. Niemal w jednej chwili podejmują decyzję, która jest dla nich korzystna, tym samym depcząc przyjaźń jakby nic dla nich nie znaczyła. 

Zauważyłam, że poznając nowe dziewczyny, przyjmuję bardzo wycofaną i obronną postawę. Nie ufam im od razu, faktycznie czuję, że są w jakimś stopniu moimi rywalkami. Ale jak już poznam je nieco lepiej, staję się bardziej otwarta. Po ostatnim incydencie sądzę, że już żadnej dziewczynie nie zaufam tak bardzo jak ufałam mojej, jak sądziłam, najlepszej przyjaciółce. Kto mógł się spodziewać, że po ponad 10 latach przyjaźni, ta wbije mi nóż w plecy, zdradzi, a potem po prostu wykasuje ze swojego życia, klikając delete na Facebooku... Żałosne.

Słyszałam kiedyś od kilku facetów stwierdzenie, że damska przyjaźń nie istnieje i nie umywa się do męskiej. Może, chociaż polemizowałabym, że męska przyjaźń jest lepsza. Może mężczyźni są bardziej lojalni - kryją się nawzajem na przykład [także doświadczenie z mojego życia...i to nie jedno.. ]. Ale mężczyźni mają czasami dłuższe języki niż kobiety - uwielbiają paplać. Niejednokrotnie doświadczyłam tego na własnej skórze. Największe tajemnice i zdrady wychodziły na jaw, bo kumple chcieli rozbawić tłumy ciekawą opowieścią, jak to ich kolega zrobił to czy tamto. Cóż, dzięki Wam za to Panowie - dzięki temu nie żyję w błogiej nieświadomości...

Reasumując - nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć na postawione na początku tej notki pytanie, czy przyjaźń damska istnieje. Czasami istnieje, czasami nie. Albo istnieje do pewnego momentu - aż na horyzoncie nie pojawi się korzystniejsza oferta, na przykład facet przyjaciółki, którego można jej odbić. 
Jedyne co mogę powiedzieć na koniec - drogie koleżanki - uważajcie na swoje "najlepsze" przyjaciółki. Nie ufajcie im bezgranicznie, bo takie zaufanie najłatwiej wykorzystać. Możecie nie zauważyć czegoś, co dzieje się tuż pod Waszymi nosami, bo przecież "ona by mi czegoś takiego nie zrobiła - ufam jej".
A, i nie podawajcie swoich hasał, na przykład do skrzynki pocztowej, bo któregoś dnia Wasza "przyjaciółka" może się tam zalogować bez Waszej wiedzy, a tym bardziej, pozwolenia. 
Wasza przyjaciółka może Was zaskoczyć i zrobić rzeczy, o które byście jej nie podejrzewały. 

2 komentarze:

Karisiowy Kwiatek pisze...

Wreszcie sie zbrałam, zeby tutaj zajrzeć ^^" I fail at being a friend, I know.

Anyway.

Z ręką na sercu, jak księdzu na spowiedzi się przyznam - bywały takie momenty w trakcie naszej długiej (jakby na to nie patrzeć) znajomości, kiedy tak cichutko i troszeczkę zazdrościłam wam waszej przyjaźni. Sama nigdy nie dorobiłam się nikogo kogo mogłabym nazwać 'przyjacielem/przyjaciółką', a przynajmniej nie w swojej okolicy, na wyciągnięcie ręki, i czasami nachodziły mnie takie myśli, że kurczę, fajnie byłoby mieć kogoś bliskiego, kogoś, komu mogłabym wszystko powiedzieć i po prostu zaufać i kogoś, z kim spotkanie nie wymagałoby ode mnie dwugodzinnej podróży pociągiem.....
A teraz?
Cóż. Choć nadal do końca nie wiem czy w związku z tym całym zamieszaniem jestem bardziej wkurzona czy po prostu smutna wiem jedno - cholernie się cieszę, że jednak nikogo takiego nie mam. Jeśli tylko moje socjopatyczne tendencje mogą mnie uchronić przed takimi sytuacjami jak wasza mam kolejny powód, dla którego nie mam najmniejszego zamiaru nic w swoim skrzywionym i trudnym, ale w pewien sposób i wygodnym charakterze zmieniać. A że w ogólnym rozumieniu społeczeństwa jestem dziwna? Pfffff~~~ xDDD couldn`t care less~~~

Avangel pisze...

No, you are not failing at being a friend :* Not at all!
Ja kiedyś cieszyłam się, że mogę powiedzieć, że mam najlepszą przyjaciółkę. Teraz nie wiem w ogóle czy to była w ogóle przyjaźń skoro z taką łatwością została zakończona.
Wiem,że to małe pocieszenie, ale mam nadzieję, że wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć i że zawsze Cię wysłucham <3 i może kiedyś zasłużę, żebyś nazwała mnie przyjaciółką :*